Wujek - błogosławiony papież

Jan Paweł I, czyli Albino Luciani - papież uśmiechu, którego pontyfikat trwał 33 dni, poprzednik Jana Pawła II - został beatyfikowany 4 września w Rzymie. Dla czytelników tygodnika "Idziemy" wspomina go jego siostrzenica - Lina Petri.

Kiedy miała dwa latka, mój wujek otrzymal w Rzymie sakrę biskupią z rąk Jana XXIII. Z okresu dzieciństwa znam go bardziej z opowiadań mojej mamy Antonii, która zawsze dużo o nim mówiła. Był dla niej wyjątkową osobą - osiem lat starszy brat stanowił dla niej światło w życiu.

Dorastali w górskich okolicach, w pobożnej atmosferze. Nasza rodzina zawsze była uboga. Kiedy wujek Albino przyszedł na świat, jego ojciec pracował na emigracji w Niemczech. Na chrzcie otrzymał imię na pamiętkę kolegi taty, który zginął tragicznie podczas pracy.

Moje pierwsze wspomnienie wujka Albino sięga czasów, kiedy był biskupem vittorio Veneto. Rezydencja biskupów mieści się na wzniesieniu, dlatego zwana jest potocznie zamkiem. Był tam ogród, a w nim oczko wodne z czerowymi rybkami. Pamiętam, jak wujek głaskał mnie po głowie. Miałam wtedy jakieś 4-5 lat.

W okresie mojego dzieciństwa wujek odwiedzał nas spontanicznie. Żyliśmy bardzo skromnie, nie było u nas telefonu, więc nie miał jak uprzedzić nas o wizycie. Wchodził, a mama w pśpiechu robiła porządki, krępowała się, że nie wszystko jest idealnie ułożone. Ale krępowała się nie swojego brata, tylko jego sekretarza. Wujek przywoził ze sobą drobne upominki.

Kiedy miałam dziewięc lat, udzielił mi sakramentu bierzmowania w Vittorio Veneto. Zatrzymaliśmy się wszyscy u niego na noc. Spałam wtedy razem z mamą w sporym łóżku, w którym spał Jan XXIII, gdy pewnego razu - będąc patriarchą Wenecji - przejeżdżał przez te okolice. Siostry mówiły mi: "W tym łóżku spał Jan XXIII!". Był już wtedy określany jako dobry papież. n drugi dzień w swojej kaplicy wujek udzielił mi sakramentu bierzmowania.

Gdy byłam nastolatką, wujek zaczał pisać listy do czasopisma ojców franciszkanów "Messaggero di Sant'Antonio". Przychodziło do nas do domu, było bardzo powszechnie czytane w naszych okolicach. Mama wyczekiwała kolejnego numeru i komentował listy wujka: "Zgadza się. To wszystko prawda. Przeczytajcie. Zobaczcie, ile dobra możecie wynieść". To było piekne chwile.

Dług wobec siostry

Mama Antonia miała podstawowe wykształcenie, ale była osobą bardzo inteligentną. Musiała przerwać naukę na rzecz braci, którzy poszli do seminarium. Wujek Edoardo nie ukończył go, założył potem rodzinę i miał dziesięcioro dzieci. Mama rozpoczęła pracę w wieku 11 lat, żeby wspomóc kształcenie i pierwsze lata kapłaństwa wujka Albino. Kupiła mu zegarek, także płaszcz kaplański. On nigdy tego nie zapomniał. Zawsze mi powtarzał: "Mam dług wobec twojej mamy, ponieważ twoja mama poświęciła się  dla mnie, żebym ukończył studia".

Kiedy został patriarchą Wenecji, nasze spotkania były częste, ponieważ dojazd był łatwiejszy. Nie mieliśmy swojego samochodu. Odwiedzaliśmygo w każde Boże Narodzenie i Wielkanoc. Przywoziliśmy mu kosz jabłek, które w naszych stronach są wyjątkowo pyszne. Ich zapach unosił się po całym pociągu. Owoce zostawialiśmy u sióstr i szliśmy na uroczystą Mszę św. do bazyliki św. Marka. Już wtedy trudno było się skupić: ludzie wchodzili, wychodzili. Wujek ubolewał, że choć było wiele osób, większość z nich to turyści.

Czas spędzaliśmy spokojnie. Były też obecne siostry zajmujące się domem. S. Vincenza gotowała smaczne posiłki. Kiedyś w tajemnicy przed wujkiem, żeby go nie krępować, przygotowywała nam pakunek z jego zużytymi, pocerowanymi podkoszulkami i skarpetami do pracy dla mojego taty, który był murarzem. S. Vincenza była jak członek rodziny. To ona później razem z pozostałymi siostrami, a wśród nich s. Margheritą, do dziś żyjącą, weszła owego 28 września do pokoju wujka i zstała go zmarłego. Siostry zajrzały tam zaniepokojone, kiedy po godzinie od zostawienia kawy przy drzwiach jego pokoju, zobaczyły, że napój nie został jeszcze wypity.

W czasie naszych spotkań wujek wyjaśniał mamie decyzje Pawła VI, opowiadał o swojej diecezji. W okresie po Soborze Watykańskim II we Włoszech zarówno w społeczeństwie, jak i w Kościele nastąpiła kontestacja, chęć zmiany. Moja mama za każdym razem, kiedy byliśmy w Wenecji - udawaliśmy się tam całą rodziną: rodzice, jak i brat - wyrażała swoje zmartwienie: "Co to będzie po tych rewolucjach, już nic się nie rozumie. Mawiają, że niepotrzebne jest odmawianie różańca. Biedny papież!". Wojek ją umacniał: "To prawda, Paweł VI bardzo cierpi, ale należy mieć ufność. Bądź spokojna. To, co obowiązywało przez dwa tysiące lat w Kościele, pozostanie". Kiedy teraz widzę na nowo powrót do różańca, pobożności, przypominają mi się jego słowa.

W Wenecji bardzo cierpiał. Wtedy w modzie było bycie liberalnym, poglądy ekstremistyczne. On się z tym nie zgadzał, wyrażał jasno doktrynę, przez co był nielubiany. Zawsze miał silne zasady. Był wierny i oddany Pawłowi VI.

Drzwi zawsze otwarte

Wujka Albino poznałam bliżej w okresie dojrzewiania i później mojej młodości, kiedy studiowałam w Rzymie, a on często przyjeżdżał do Wiecznego Miasta na obrady Konferencji Episkopatu Włoch. Studiowałam medycynę, więc rozmawialiśmy na wiele tematów naukowych i moralnych.

Oczywiście, był przede wszystkim moim wujkiem. Zdawaliśmy sobie sprawę, że był wyjątkową osobą. Odznaczał się głębią człowieczeństwa i wiary, przy tym pozostał prostym, skromnym człowiekiem. Był takim, jakim świat poznał go w czasie jego krótkiego pontyfikatu. Spontaniczny, pogodny, ujmował wszystko w prosty sposób. Jednocześnie widać było w jego wypowiedziach głębię. Przedstawiał ważne kwestie w prosty sposób, tak że ludzie je rozumieli i coś w nich pozostawało. W jego wypowiedziach, tekstach widać jego dogłębne przygotowanie i formację duchową. Pokazał to proces kanonizacyjny, a teraz świat dodatkowo będzie mógł to poznać dzięki Watykańskiej Fundacji Jana Pawła I powołanej przez papieża Franciszka właśnie dla większego poznania jego osobowości i nauczania poprzez studia naukowe nad jego pismami, które kryją archiwa.

Był zawsze skromną osobą i ubogi pozostał do końca. Był wrażliwy na sprawy społeczne. Nam, swoim siostrzeńcom i bratankom dał wiele, zwłaszcza w kontekście okresu dojrzewania. Ciepły i żartobliwy, a jednocześnie w sprawach poważnych był dla nas przewodnikiem. Towarzyszył nam w naszych problemach, sprawach, udzielał rad. To, że ja z bratem wyszliśmy na ludzi, zawdzięczamy mojej mamie i wujkowi Albino.

Wujek został wybrany papieżem 26 sierpnia 1978 r. Dzień przed inauguracją pontyfikatu przyjął nas, całą najbliższą rodzinę, na audiencji. Była to oficjalna audiencja, nie prywatna, w Bibliotece Pałacu Apostolskiego z całym ceremoniałem. Powiedział nam wtedy, że nie w taki sposób chciałby nas przyjmować, że drzwi apartamentu zawsze są dla nas otwarte. Najpierw spotkał się tylko z moją mamą i wujkiem. Powiedział im: "Bądźcie spokojni, tak jak ja jestem spokojny. Nie zrobiłem nic, żeby nosić białą sutannę". Wzruszył się bardzo, kiedy moja mama powiedziała mu: "Albino, pomyśl, gdyby teraz tu z nami była nasza mama".

Z Janem Paweł II

Nie zdążyłam odwiedzić go w Pałacu. Miałam przyjść do niego po raz pierwszy z okazji urodzin, 17 października. Kiedy zmarł mój wujek, miałam 22 lata. Ponieważ studiowałam w Rzymie, mogłam zobaczyć go zmarłego w jego pokoju rano w dniu jego śmierci. Wieczorem przyjechała moja mama. Gdy wyszłam po nią na stację kolejową, powiedziała mi: "Czuję się, jakby drugi raz zmarła mi mama".

Przyjeżdżała w rocznice śmierci brata na Msze św., które odprawiał Jan Paweł II. Gdy w czasie zimy mieszkała u mnie, codziennie rano chodziła do bazyliki św. Piotra na Mszę św., później schodziła do Grot Watykańskich i długo modliła się przy jego grobie. Wtedy wchodziło się do bazyliki bez kontroli bezpieczeństwa. Nikt jej nie rozpoznawał. Czasem ktoś zapytał, dlaczego codziennie przychodzi i długo się tu modli. Zaproponował krzesło, by sobie usiadła. Dziś dziękuję Panu Bogu, że dał jej ten czas, kiedy mogła bez problemu wejść i się modlić przy jego grobie.

Jan Paweł II przyjął na audiencji prywatnej moją mamę razem z bratem 28 października 1978 r., na krótko po jego wyborze, z którego się cieszyliśmy. był na tyle delikatny, że zaprosił nas na krótką modlitwę przy grobie Jana Pawła I w Grotach Watykańskich równo miesiąc po śmierci wujka. Ja też wtedy byłam razem z nimi. Rozmawiając z wujkiem Edoardo, Jan Paweł II powiedział do niego: "Ja nie mam już rodziny. Teraz ty stań się dla mnie bratem". Kilka razy się spotkali w Watykanie, a także w czasie wakacyjnego pobytu Jana Pawła II w Dolomitach, gdyż w tych okolicach mieszkał wujek Edoardo.

Wspomnienia wysłuchała i przetłumaczyła

Anna Artymiak

Źródło: Anna Artymiak, Wujek - błogosławiony papież, w: Idziemy nr 37/11.09.2022, s. 20-21.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz